0%
Still working...

Rozmowy w zielonym pokoju: mordercze suknie

Alison Matthews David jest profesorem nadzwyczajnym w School of Fashion na Uniwersytecie Ryersona w Kanadzie. Jest historykiem tekstyliów i ubioru w dziewiętnastowiecznej Francji, Wielkiej Brytanii i Ameryce Północnej. Jeden z jej projektów badawczych dotyczył problemu, w jaki sposób odzież fizycznie szkodziła zdrowiu jej twórców i użytkowników. Książka Fashion Victims: The Dangers of Dress Past and Present została wydana w 2015 roku. Alison była również współautorką wystawy „Fashion Victims: The Pleasures and Perils of Dress in the 19th Century” w Bata Shoe Museum w Toronto. Aktualnie pracuje nad projektem „The Fabric of Crime: Forensic Histories of Fashion”.

Czy jesteś pierwszą osobą od czasów epoki wiktoriańskiej, która przeprowadziła testy zielonych sukni na obecność arsenu i miedzi?

O ile wiem, badania, które przeprowadziłam z moim przyjacielem Erikiem Da Silvą z Wydziału Fizyki, były pierwszymi współczesnymi testami wykonanymi na odzieży i tekstyliach z XIX wieku na obecność trucizny. Wzięliśmy pod uwagę przedmioty z Bata Shoe Museum, z prywatnych kolekcji oraz z kolekcji z naszego uniwersytetu. Inne muzea, jak Museum of London, Victoria and Albert Museum, Royal Ontario Museum w Toronto, również były na tyle uprzejme, aby takie testy dla nas wykonać.

Kiedy wpadłaś na pomysł, by przeprowadzić tego rodzaju badania?

Przeczytałam kilka prac konserwatorów tekstyliów w Victoria and Albert Museum w Londynie na temat testowania filcowych kapeluszy z ich kolekcji pod kątem toksycznej rtęci i zaczęłam się zastanawiać, czy można by przeprowadzić podobne badania na obecność arszeniku w „zieleni szmaragdowej”, którą się wtedy zajmowałam. Interesowała mnie odzież i inne akcesoria.

Czy pamiętasz pierwszy test na obecność arszeniku? Czego on dotyczył?

Na początku postanowiłam sprawdzić zakupioną w internecie ilustrację z żurnala z lat 60. XIX wieku, na której widniała zielona suknia. Od razu znaleziono tam arsen. Jednak w trakcie badań XRF arsen potrafi się nakładać na ołów, dlatego Eric musiał wykonać bardziej szczegółowe badania, aby ustalić, czy na ilustracji znajdował się ten właśnie trujący zielony pigment. Fakt, że obecna była również miedź, zwiększał prawdopodobieństwo. Natomiast pierwsza suknia pochodziła od prywatnego kolekcjonera z Australii. Byłam zdenerwowana, że niczego nie znajdziemy, ponieważ – jak się okazało później – arszenik ulatnia się i znika z biegiem czasu.

Ilustracja z żurna pochodząca z prywatnej kolekcji Alison Matthews David. Zielony kolor zawiera arszenik.

Jak dużo arsenu i miedzi pozostało w dziewiętnastowiecznych sukniach? Zastanawiam się, ile „diabelskiego pyłu” materiał stracił przez 150 lat.

Ponieważ nasza pierwsza jedwabna sukienka pochodziła z prywatnej kolekcji, mogliśmy pobrać mały wycinek z wewnętrznej strony, by sprawdzić ilość, a nie tylko samą obecność trucizny. Nie było jej w takich ilościach, które mogłyby nam zaszkodzić, jednak mieliśmy na sobie rękawiczki ochronne. Wydaje mi się, że na wiele oryginalnych sukni nałożono proszek, który się ulotnił, podczas gdy przedmioty, na które patrzyliśmy, prawdopodobnie miały w inny sposób nałożoną substancję barwiącą. Konserwatorzy wciąż pracują nad tym tematem.

Skąd brałaś materiał do badań? Czy w dzisiejszych czasach nadal można kupić trującą suknię pochodzącą z XIX wieku?

Prawie wszystko na wystawę w Bata Shoe Museum i do mojej książki pochodziło z kolekcji muzealnych, ponieważ nie miałam dostępu do strojów z tego okresu (pierwszej połowy XIX wieku). W internecie zdołałam kupić na przykład wiktoriański puder do twarzy reklamowany jako nietoksyczny. Przetestowaliśmy go i okazało się, że zawiera ołów. Zdecydowanie wciąż istnieją przedmioty, które potencjalnie mogłyby zawierać arszenik i inne toksyczne związki, jak rtęć czy ołów. Jednak myślę, że sprzedawcy i prawdopodobnie kupujący są teraz bardziej świadomi ewentualnego niebezpieczeństwa.

Zielony pigment był bardzo popularny najpierw na płótnach malarzy, potem przeniósł się na tapety i ostatecznie dotarł do szaf. Cesarzowa Eugenia dyktowała europejską modę – czy wiesz może, czy to ona rozpoczęła modę na noszenie zielonych sukni?

Z tego, co wiem, pigment był używany na tkaninach co najmniej od początku XIX wieku, w latach 30. barwiono już zasłony i buty. Najstarsza sukienka zawierająca arszenik, którą przebadaliśmy, pochodzi z lat 40. z Londynu i – co jest zasmucające – prawdopodobnie należała do dziecka. Duże paryskie domy mody, z którymi współpracuję, właśnie zaczynają testować swoje zielone przedmioty w kolekcjach, choć z dokumentów wiadomo, że trującą zieleń na pewno stosowano we francuskiej modzie. Jednak na wyniki trzeba poczekać. Myślę, że pigment był używany w całej Europie, ale należałoby przeprowadzić więcej badań. Francja, Niemcy i kraje skandynawskie zakazały arsenicznej zieleni, ale w Wielkiej Brytanii była wciąż legalna.

W medycznych czasopismach znalazłam wzmiankę o butach kalifornijskich górników, którzy zmarli z powodu zielonego flauszu, którym wyłożono buty w środku. Czy zielone buty były modne?

Tak, zieleń była stosowana w rozmaitych przedmiotach (na przykład rękawiczki powodowały podrażnienia i wysypki na skórze), łącznie z butami dla kobiet. Co prawda powszechniejsze były buty czarne i białe, ale w Bata Shoe Museum znajduje się wiele zielonych butów z lat 30. XIX wieku.

Fakt, że zielone suknie mogą powodować problemy zdrowotne, był znany, powstał nawet prosty test na obecność arszeniku – dlaczego więc ludzie wciąż kupowali takie suknie?

„Zieleń szmaragdowa” była prawdziwie nowoczesna i bardzo modna, a nie mogła być uzyskana za pomocą naturalnych barwników. Łączenie indygo z niebieskim nie dawało tak jasnej barwy. „Zieleń szmaragdowa” wyglądała dobrze zarówno w świetle dziennym, jak i przy oświetleniu gazowym. Inne zielenie wyglądały na szare lub ciemne w sztucznym świetle, więc ludzie nosili takie suknie na bal, by wyglądać „promiennie” w jaskrawej zieleni. Kolor był piękny i żywy, myślę, że damska moda zmieniała się tak szybko, że niektóre kobiety zakładały te sukienki tylko kilka razy, więc może nie widziały w tym ryzyka?

A jaka męska garderoba zawierała zielony pigment?

O ile mi wiadomo, nie był on aż tak rozpowszechniony wśród mężczyzn. Jak już wspomniałaś, futrówki w butach, daszki czapek, prawdopodobnie parasole. Dlatego mężczyźni byli mniej narażeni na truciznę w ubraniu.

Porozmawiajmy teraz o wystawie w Bata Shoe Museum. Jak to się zaczęło?

Próbowałam wymyślić, w jaki sposób zaprezentować badania publiczności i jak uzyskać fundusze federalne z Kanady na prace nad tym projektem. Skontaktowałam się z moją przyjaciółką Elizabeth Semmelhack, starszym kuratorem i dyrektorem kreatywnym w Bata Shoe Museum, by wstąpiła do projektu jako współbadacz. Poleciałyśmy do Francji i Wielkiej Brytanii, aby przejrzeć tamtejsze zbiory, biblioteki i archiwa. Następnie wspólnie pracowałyśmy nad wystawą. Większość przedmiotów pochodziła z niesamowitej kolekcji Bata Museum, w której znajduje się trochę ubrań i obuwia, ale zieloną sukienkę otrzymałyśmy od prywatnego kolekcjonera. W międzyczasie udało się potwierdzić obecność arszeniku w jednej sukni z kolekcji naszego Fashion Research Collection, więc kiedy wystawa się przedłużyła, mogliśmy nią zastąpić sukienkę otrzymaną od kolekcjonera. Wystawa trwała cztery lata, a nie dwa, jak na początku planowałyśmy!

Jaki był odbiór wystawy?

Wystawa odbyła się w pięknej paryskiej ekspozycji z arkadami i z małymi witrynami sklepowymi oraz plakatami reklamowymi – wyglądała przepięknie. A gdy zwiedzający przeczytali tekst (mieliśmy długie etykiety) i patrzyli na te przedmioty, wszystko stawało się bardziej szokujące. Otrzymaliśmy wiele pozytywnych opinii od osób, które zwykle nie chodzą na wystawy związane z modą, zarówno od mężczyzn, jak i kobiet. Byliśmy więc zadowoleni. Media też zainteresowały się tym projektem.

Trująca suknia z Ryerson Fashion Research Collection 2014.07.406 ABC, dar od Suddon-Cleaver Collection. Zdjęcie: Suzanne McClean.

Skomentuj