Ludzie mówią, czy też raczej zwykli mówić, o jakimś rodzaju przestępstwa niebędącym angielskim — lecz niestety! — Anglia będzie teraz trwale splamiona poczuciem winy tak plugawym, tak nienaturalnie nikczemnym, że wszystkie inne znienawidzone grzechy, które — gdy ujawnione — „stały obnażone i nagie, drżąc” w porównaniu do tego wybielone do aspektów tak naturalnych, być może silnych impulsów, winnych tylko swego złego kierunku i przesady!
Wydaje się, że jedynie brytyjskie szkoły anatomii oferują wynagrodzenie za morderstwo niewynikające z pasji, niesprowokowane zadaną raną, nieuzasadnione nawet potrzebą zemsty mordercy, lecz zaplanowane z zimną, diabelską i kupiecką kalkulacją ceny, która zostanie zapłacona za ciało ofiary. (The History of the London Burkers, 1832)
Brytyjska medycyna pozostawała daleko w tyle za kontynentalnymi szkołami, gdzie od renesansu wiedza anatomiczna bardzo szybko ewoluowała. Tajemnice ludzkiego ciała chętnie zgłębiali tak samo artyści, chcący oddać w swych pracach piękno człowieka, jak i chirurdzy, chcący poznać tajemnice ludzkiego organizmu. Prawo do udzielenia zgody na wykonywanie sekcji zwłok ludzkich przysługujące do tej pory tylko papieżowi i cesarzowi otrzymały także lokalne władze świeckie i kościelne. Choć sekcje wykonywano dość rzadko, to jako wydarzenia publiczne gromadziły głodną sensacji publiczność. Natomiast brytyjski lekarz do początku XVIII wieku w ogóle nie musiał uczyć się anatomii w praktyce. Uważano wręcz, że to strata czasu.
Kiedy moda na anatomię dotarła w końcu na Wyspy, pojawił się problem: skąd brać ciała do nauki? O ile w Europie kontynentalnej nie było problemu z zaopatrzeniem szkół, o tyle w Wielkiej Brytanii legalnie można było zdobyć ledwie kilka sztuk pomocy dydaktycznych rocznie. Nauczyciele i studenci musieli uciekać się do rozkopywania grobów i kradzieży świeżych zwłok. Pierwsza pogłoska o próbie wykopania ludzkiego ciała z grobu pochodzi z 1678 roku, a rzekome zdarzenie miało miejsce na cmentarzu Greyfriars Kirkyard w Edynburgu. Podobno rozkopano grób szesnastolatka, którego powieszono za morderstwo. Jednak pierwszy potwierdzony przypadek wykradzenia ciała z tegoż cmentarza miał miejsce w 1711 roku, zaś pod koniec XVIII wieku było powszechnie wiadomo, że szkoccy studenci medycyny i ich wykładowcy nocami plądrują cmentarze. Niedługo potem dołączyli do nich koledzy po fachu z Londynu. Dlaczego to robili? Musimy nieco cofnąć się w czasie, by zrozumieć problem brytyjskich nauczycieli i studentów medycyny.
Historia brytyjskiej chirurgii
W 1540 roku król Henryk VIII powołał Kompanię Cyrulików (Company of Barber-Surgeons), którym zezwolono na badania anatomiczne na czterech ciałach straconych przestępców rocznie. Dwa kolejne ciała dodał za swego panowania Karol II. W dniu egzekucji w okolicę szubienicy Tyburn na południowo-wschodnim rogu Hyde Parku ciągnęły setki żądnych krwawej rozrywki gapiów oraz anatomowie i ich pomagierzy, by po wszystkim walczyć o zwłoki z krewnymi straconych.
Zajęcia z anatomii przeważnie odbywały się w szpitalach. Jednak nie zawsze. Nauczyciele próbowali organizować prywatne nauczanie poza korporacją, co nie było dobrze widziane. W aktach Kompani Cyrulików (The Annals of the Barber-Surgeons of London, London 1890) można znaleźć wpis odnoszący się do niejakiego Johna Deane’a, który został ukarany grzywną za uprawianie anatomii w domu:
21st May, 1573.
Here was John Deane and appoynted to brynge in his fyne for havinge an Anathomye in his howse contrary to an order in that behalf between this and mydsomer next. (The Annals of the Barber-Surgeons of London, 1890)
Obiekt zapewne zdobył John Deane nielegalnie. Ciał nielegalnie zdobytych po egzekucjach używał William Cheselden, który w 1711 roku prowadził prywatne wykłady, co nie spodobało się zarówno jego sąsiadom jak i Kompanii Cyrulików. 25 marca 1714 roku został oficjalnie osądzony w Sądzie Asystentów Kompanii Cyrulików i poprzysiągł, że nigdy nie będzie już przeprowadzał sekcji w tym samym czasie, kiedy Kompania będzie prowadziła swoje wykłady w auli ani nie przeprowadzi sekcji bez zezwolenia. Podobna sytuacja spotkała zapewne Edwarda Nourse’a ze szpitala św. Bartłomieja w Londynie, który ogłosił na łamach London Evening Post (17.10.1734), że nie będzie już prowadził wykładów w domu:
ANATOMIA. Jako, że nie zamierzam już prowadzić wykładów we własnym domu, uważam za stosowne ogłosić, iż w poniedziałek 11 listopada w szpitalu św. Bartłomieja rozpocznę kurs anatomii, operacji chirurgicznych i bandażowania. Edward Nourse — asystent chirurga i specjalista od litotomii ze wspomnianego szpitala.
William Cheselden odegrał kluczową rolę w negocjacjach, które doprowadziły do odcięcia się chirurgów od Kompanii Cyrulików i powstania w 1745 roku Kompanii Chirurgów (Company of Surgeons), której został przewodniczącym (Kompania Chirurgów potem przekształciła się Królewskie Kolegium Chirurgów). Siedziba Kompanii Chirurgów znajdowała się na Old Bailey (do 1797 roku), zaraz przy wejściu do więzienia Newgate.
Podobnie jak inne zawody działające w oparciu o gildie, chirurdzy i cyrulicy terminowali u doświadczonych praktyków tak samo jak kowale, stolarze czy krawcy. Ich obowiązki zawodowe zazwyczaj kończyły się na drenowaniu ropni, przykładaniu pijawek, czy obcinaniu wrastających paznokci.
Jeśli chodzi o Europę kontynentalną, to powstanie Królewskiej Akademii Chirurgicznej w Paryżu było początkiem nobilitacji zawodu i ostatecznego zrównania go z Wydziałem Lekarskim Uniwersytetu Paryskiego w 1743 roku. Ostateczne połączenie zawodu lekarza i chirurga przyniosła Rewolucja Francuska. Rozwój chirurgii cechowej w Polsce zbliżony był do systemu działającego w miastach niemieckich. Pierwszy cech chirurgów powstał w Gdańsku (1454), ostatni w podwarszawskiej Pradze (1768). Poza chirurgami cechowymi praktykowali także chirurdzy na dworach magnackich i królewskich, ci jednak nie byli zrzeszeni.
Murder Act
Należy w tym miejscu wspomnieć o ważnym, ale z punktu widzenia nauki anatomii dość bezużytecznym, a nawet szkodliwym akcie prawnym z 1752 roku, tzw. Murder Act, czyli Act for better preventing the horrid crime of murder (Ustawa o lepszym przeciwdziałaniu straszliwej zbrodni morderstwa). Obok zasądzonej kary śmierci sądy wymierzały dodatkową — po wszystkim ciało delikwenta straconego w Londynie i Middlesex miało być oddane anatomom, bo — jak stanowiła preambuła ustawy — w żadnym wypadku nie można pozwolić na pochowanie ciała jakiegokolwiek mordercy. Miało to odstraszać potencjalnych złoczyńców, którzy z powodu rozczłonkowania swego ciała nie mogli dostąpić chrześcijańskiego rytuału przejścia i zjednoczenia ciała z duszą, skazani byli zatem na wieczne potępienie. Każdy, kto próbował ratować zwłoki z rąk chirurgów, zostawał skazany na zesłanie do Australii na okres siedmiu lat. Egzekucje odbywały się w poniedziałki o ósmej rano. Zwłoki wisiały na szubienicy przez godzinę, po czym były transportowane w towarzystwie kata i szeryfa Londynu do mistrza kolegium. W latach 1793–1796 sekcje przeprowadzał sir Astley Cooper. W latach 1800–1832 wykonywał je William Clift, konserwator muzeum Huntera. Przez cały ten czas przeprowadził czterdzieści pięć sekcji, z czego dwanaście było tylko teatralnym gestem nacięcia nad mostkiem, co symbolizowało monopol kolegium na ciała skazańców.
Kilka razy w roku organizowano publiczne pokazy sekcji zwłok, co miało nie tyle zaspokoić ciekawość ludzi, ile odstraszyć potencjalnych zbrodniarzy.
Podczas wprowadzania reform w kształceniu polskich chirurgów nadworny lekarz Augusta III i profesor szkoły chirurgicznej w Warszawie, Henryk Loelhoeffel (dziadek Joachima Lelewela), usiłował wprowadzić w 1736 roku sekcję zwłok złoczyńców jako metodę kształcenia chirurgów w zakresie anatomii. Jednak nastroje społeczne na to nie pozwoliły.
Wraz z narodzinami rewolucji przemysłowej przybyło pacjentów z bogatszej klasy średniej, wymagających dobrego, prywatnego leczenia. W tym samym czasie nadeszła również rewolucja w nauczaniu medycyny: w Lejdzie i Edynburgu zaczęto empirycznie poznawać ludzkie ciało, a nie tylko trzymać się suchej teorii. Do Londynu nowe metody nauczania przyszły ze Szkocji. W stolicy pod koniec XVIII wieku licznie powstawały prywatne szkoły medyczne. Co ciekawe, aby otworzyć swoją szkołę anatomiczną w Wielkiej Brytanii nie trzeba było mieć żadnych zezwoleń. Jedynym problemem nowo otwartej szkoły było zapewnienie pomocy dydaktycznych na lekcjach anatomii.
W 1768 roku powstała Królewska Akademia Sztuk Pięknych (Royal Academy of Arts), a pierwszym profesorem anatomii został William Hunter, który już od 13 października 1747 roku prowadził prywatne kursy w wynajętym mieszkaniu w Covent Garden, które zamienił na salę wykładową i sekcyjną. Tak jak inni chirurdzy przed nim zareklamował się w prasie. W „The London Evening Post” z 16. września 1746 roku ukazało się krótkie ogłoszenie, w którym informował że jako jedyny oferuje naukę anatomii w stylu paryskim
Co to oznaczało? Każdemu studentowi zapisującemu się na zajęcia Hunter gwarantował indywidualne ćwiczenia na zwłokach, tak jak miało to miejsce na uczelniach w stolicy Francji.
Trupy pomagał mu zdobywać w sposób nielegalny najpierw jego student, a potem asystent, chirurg John Symons, a następnie brat, także John. William po przeprowadzce ze Szkocji szybko odnalazł się w świecie wyższych sfer stolicy, młody John natomiast złapał wspólny język z lokalnym półświatkiem. Udało mu się zdobyć ciało ponad dwumetrowego Irlandczyka, Charlesa Byrne’a, któremu przyjaciele obiecali, że nie dopuszczą, aby po śmierci wpadł w łapska anatomów. Byrne miał spocząć w ołowianej trumnie na dnie morza, ale czymże jest obietnica złożona koledze w obliczu pięciuset funtów zarobku? W dzisiejszych czasach byłoby to sześćdziesiąt tysięcy funtów, czyli ponad trzysta tysięcy złotych! Każda doba Johna Huntera wyglądała podobnie. Po zmroku wychodził na łowy w poszukiwaniu świeżych zwłok; w dzień był znanym i poważanym anatomem. Przez wielu jest uważany za twórcę naukowej chirurgii.
Popyt rodzi podaż
W 1800 roku powstało Królewskie Kolegium Chirurgów (Royal College of Surgeons). Jego członkowie rezydowali w budynku na Lincoln’s Inn Fields pod numerem 41.
Od tej pory Kolegium było jedynym organem, który mógł przyznawać kwalifikacje w dziedzinie chirurgii w Anglii i Walii. Legalny rozdział ciał skazańców przeszedł w ręce Kolegium, natomiast prywatne szkoły, których było wtedy siedemnaście, musiały same zadbać o zaopatrzenie.
W latach 20. XIX wieku ceny za pomoce naukowe poszybowały w górę. Szacuje się, że potrzebne było ponad dwa tysiące ciał, aby każdy student mógł samodzielnie wykonać dwie sekcje podczas sezonu anatomicznego (który trwał od października do maja). Jak pisze Suzie Grogan w Death, Disease and Dissection: The Life of a Surgeon-Apothecary 1750–1850, w 1831 roku tylko jedenaście ciał skazańców zostało legalnie wydanych w ręce chirurgów w Londynie. Zdecydowanie za mało, aby zaspokoić potrzeby wszystkich szkół anatomii wraz z dziewięciuset studentami.
Problem z opłatami kwalifikacyjnymi oraz ciałami dla przyszłych chirurgów był tak poważny, że studenci wyjeżdżali uczyć się do Paryża. Według zeznań anatomów przed Komisją Specjalną w latach 1823–1828 liczba studentów w Londynie spadła z tysiąca do ośmiuset. Ci, którzy zostali, plądrowali groby, nie szanując spokoju zmarłych, zostawiając za sobą porozbijane trumny i nieład. Grupy uzbrojonych obywateli patrolowały londyńskie cmentarze, czekając tylko na złapanie studenta lub nauczyciela. Rywalizacja odbywała się również w szkołach: prywaciarze i szpitale walczyli o pozostałych w stolicy studentów. W szkole Josepha Carpue studiowało około trzystu studentów, co było imponującą liczbą, biorąc pod uwagę to, ilu żaków w ogóle pozostało w Londynie.
W jaki sposób odbywała się walka? Profesorowie zwrócili się do Królewskiego Kolegium Chirurgów, a instytucja ta najpierw w 1822 roku odmówiła przyjmowania zaświadczeń o kursach sekcyjnych z prywatnych szkół, a później uznawała już tylko zaświadczenia z uniwersytetów w Edynburgu, Glasgow, Aberdeen i Dublinie oraz osób rekomendowanych przez chirurgów szpitalnych. Oczywiście każdy przyszły chirurg musiał być również członkiem Kolegium, a aby do tego doszło, musiał ukończyć drogie kursy w jednym ze szpitali, choć wiadomo było, że odbiegały one poziomem od tych oferowanych przez prywatne szkoły. Monopol narzucony przez Kolegium po raz kolejny uderzał w małe podmioty.
Zdobywanie pomocy naukowych stało się trudne dla studentów i profesorów, którzy musieli wszak dbać o swoją reputację, nie mogli więc dać się złapać. Niemałe znaczenie miał także fakt, że nie chcieli płacić kar, jakie groziły za nielegalną ekshumację. Dlatego powstał nowy zawód, którego adepci nie przejmowali się brudem cmentarnej ziemi. Tak naprawdę nie przejmowali się niczym, liczył się dla nich jedynie zysk. Osoby te za duże pieniądze brały na siebie ryzyko złapania i osądzenia. Nazywano ich porywaczami ciał (body snatchers), rezurekcjonistami (resurrection men), workowymi (sack’em up men). Często działali w pojedynkę, przekupując jedynie strażników na cmentarzach, ale czasem tworzyli kilkuosobowe grupy. Jaką opinię mieli w środowisku medycznym? Sir Astley Cooper tak opisał rezurekcjonistów:
Znajdują się oni na najniższym poziomie degradacji. Nie wiem, jak mogę ich opisać trafniej. Nie ma zbrodni, której by nie popełnili. I gdyby chodziło o mnie, jeśli uwidzieliby sobie, że byłbym dobrym obiektem, naprawdę nie mieliby najmniejszych skrupułów przerobić mnie na niego, gdyby mogli dokonać tego bez wykrycia.
Co ciekawe, Cooper jest uważany za „ojca chrzestnego” sojuszu pomiędzy wykonawcami profesji medycznej a przestępczym półświatkiem. W czasie posiedzeń komisji piętnował działania rezurekcjonistów, gardził nimi, a jednocześnie kupował ciała, wspierając ten okropny biznes.
Rezurekcjoniści byli mściwi, zdarzało się, że nocą włamywali się do prosektoriów i bezcześcili ciało zakupione u innego dostawcy. Gdy odmawiano im zapłaty wygórowanych stawek i zatrudniano kogoś innego, podrzucali pod szkołę lekko rozkładające się zwłoki.
W opracowaniach z epoki podawano, że rezurekcjonista musiał mieć nie tylko silne ręce, ale i mocny żołądek. Aby wytrzymać woń rozkładających się ciał pił dużo rumu, a kurażu dodawał sobie łyczkiem laudanum. Po zidentyfikowaniu dobrego miejsca pochówku przekupywał kościelnego, by zostawił bramy cmentarza otwarte (a sam udał się na przechadzkę) albo po prostu przeskakiwał przez mur. Przy grobie należało rozpoznać, gdzie znajdowała się górna część trumny. Początkujący porywacze ciał układali nieopodal pusty worek, na który przerzucali ziemię z grobu. Nawet najmniejsza bryłka ziemi obok grobu potrafiła zdradzić ich nocne aktywności. Nigdy nie używano metalowej łopaty, gdyż przy zetknięciu z kamieniem robiła mnóstwo hałasu. Dlatego używano drewnianej. Doświadczony rezurekcjonista potrzebował godziny, żeby dostać się do górnej części trumny, rozbić wieko i, mocując haki pod pachami trupa, wyciągnąć go z grobu za pomocą lin. Obiekty — bo tak slangowo określano ludzkie ciała — przenoszono w workach lub sporych koszach, a potem składowano w przybudówkach należących do szkół. Czasem anatomowie, jak Astley Cooper, pozwalali przechować ciała na dziedzińcu przed swoim domem. Cooper eksperymentował również na psach; na piętrze i strychu domu trzymał trzydzieści czworonogów, które z ulic porywał jego kamerdyner, Charles.
Najszybszym sposobem na zarobek było obrabowanie grobu, gdzie chowano nędzarzy. Nie był to nawet grób, a dół wypełniony ciałami i lekko obsypany ziemią. Ben Crouch, przywódca londyńskiego gangu, zeznał przez Komisją: „Lubię pogrzebanych biednych ludzi z przytułków. Zamiast zdobywać jeden obiekt, można dostać trzy lub cztery”.
Nie wszystkie ciała dostarczane do szkół anatomicznych były ekshumowane. Za przykład można podać sprawę znanego londyńskiego rabusia o nazwisku Clarke. Uzyskał on informację, że w mieszkaniu pewnej pielęgniarki zmarła dziewczynka. Następnego ranka mężczyzna złożył kobiecie wizytę pod pretekstem wynajęcia piwnicy pod domem. Przy okazji zauważył jej syna i powiedział, że szkoda patrzeć, że nie ma nic do roboty i coś mu załatwi. Potem, jakoby interesując się rodziną, wrócił i na pozór przypadkiem powiedział, że wie, że dopiero co nawiedziła ją śmierć. Pielęgniarka pokiwała głową i potwierdziła. Clarke poprosił o możliwość spojrzenia na to „małe niewiniątko”. We frontowym salonie w trumnie leżały zwłoki, co więcej — trumna znajdowała się w idealnej pozycji niedaleko okna. „Wszystkich nas kiedyś to spotka” — powiedział filozoficznie i poszedł po alkohol. Pielęgniarka szybko wychyliła zawartość szklanki i pogrążyła się w głębokim śnie. Gdy się obudziła, zwłok nie było. Złodziej wyszedł z domu, za pomocą kija i haka wyciągnął zwłoki na ulicę i zniknął na targu w pobliżu Bridgewater Square. Dojrzał go policjant i aresztował, po czym wtrącono Clarke’a do więzienia na pół roku.
Inną sztuczką rezurekcjonistów było udawanie rodziny. Do takiego zadania najmowano dobrze prezentującą się i godnie odzianą kobietę, która odwiedzała przytułki, infirmerie, szpitale lub podobne instytucje i sprawdzała, gdzie znajdują się ciała osób pozbawionych rodzin czy przyjaciół. Następnie ta sama bądź inna, odziana w żałobny strój kobieta i towarzyszący jej dżentelmen w wielkim żalu, często tonący we łzach, informowali w przytułku, że przyszli po ciało ich drogiego nieżyjącego krewnego. Jeśli sztuczka się powiodła, a często tak bywało, zabierano ciało i sprzedawano szkole. Władze parafii nie przywiązywały większej wagi do ciał i chętnie je oddawały, oszczędzając na kosztach potencjalnego pochówku.
Ciała sprzedawano również na odległość. Za przykład może posłużyć sprawa z Liverpoolu, która miała miejsce w 1826 roku. Do doków przywieziono trzy beczki oznaczone jako sól Epsom w celu transportu do Leith. Furman zdjął beczki i pozostawił je na całą noc na nabrzeżu. Rano, gdy przetransportowano je na pokład, dał się poczuć straszliwy smród. Podejrzewano, że opis na beczkach nie zgadza się z ich zawartością. Agent armatora posłał po policję. Konstabl nakazał otwarcie beczek, a oczom tłumu ukazało się jedenaście ciał, każde solone i marynowane. Woźnica zaprowadził policjanta do miejsca, skąd je przywiózł. W piwnicy odkryto jeszcze cztery beczki i trzy worki wypełnione ludzkimi ciałami. Znajdowała się tam również specjalna strzykawka do wstrzykiwania gorącego wosku w żyły martwych ciał, aby je lepiej zakonserwować. W piwnicy ostatecznie znaleziono zwłoki dwudziestu dwóch osób.
Porywacze ciał nie tylko wykopywali obiekty z grobów, potrafili wykradać je z domów, z biur koronerów (gdzie czekały na śledztwo) czy z innej szkoły anatomicznej.
Policja w 1828 roku twierdziła, że liczba osób, które w Londynie regularnie czerpały zyski z wykopywania ciał, nie przekraczała dziesięciu. Oprócz nich dorywczo trudniło się tym około dwustu osób, jednak nie byli to profesjonaliści, a desperaci.
Co ciekawe, gdy porywaczy zatrzymywano, lekarze robili co w ich mocy, by wydostać delikwenta z aresztu albo wręcz płacili kaucję. Gdy porywacz odbywał karę więzienia, nauczyciele łożyli na jego rodzinę.
Skąd brać pomoce naukowe?
Jak to możliwe, że nie zrobiono z tym faktem porządku prawnego? Bez pomocy porywaczy ciał nie można było studiować anatomii, więc chirurg miał wybór: albo zostać oskarżonym o śmierć pacjenta w wyniku nieudanej operacji, do której nie miał odpowiedniej wiedzy, albo zaopatrywać się u porywaczy i ćwiczyć umiejętności.
Doktor Southwood Smith, podsumowując sytuację w swoich wykładach, odniósł się do aktualnego stanu prawnego i zaniedbania zawodu anatoma w kontekście leczenia mniej lub bardziej poważnych schorzeń:
Tak jak nie możesz oddychać bez powietrza lub podtrzymywać życia bez jedzenia, nie możesz podjąć się prowadzenia żadnego przypadku chirurgicznego lub medycznego bez bezpośredniego naruszenia prawa, dopóki nie przedstawisz prawnie wyznaczonym organom dowodu, że studiowałeś anatomię z takim, a takim wynikiem. To samo prawo nakłada na ciebie obowiązek studiowana anatomii w celu uzyskania prawa do zawodu, ale czyni posiadanie pomocy do prowadzenia studiów nielegalnymi. Anatomia człowieka nie może być poznana bez sekcji ludzkiego ciała, jednak jego posiadanie i zdobycie przez ekshumację jest karane („The Times”, 1831).
Pojawiły się głosy nawołujące do uchwalenia ustawy, która czyniła już samo rozkopanie grobu przestępstwem. W tamtym czasie zwłoki nie były niczyją własnością, a oskarżenie o przestępstwo mogło się odbyć tylko jeśli udowodniono, że wraz z ciałem skradziono całun lub fragment trumny. Minister Spraw Wewnętrznych stwierdził, że uprzedzenie społeczeństwa wobec jakiegokolwiek projektu będzie większym problemem niż opracowanie takiej ustawy.
Społeczeństwo łączyło morderstwo z praktykowaniem anatomii, proponowano więc uchylenie zapisu, który nakazywał wykonywanie sekcji złoczyńców straconych w Londynie i Middlesex. Wykładowcy z kolei sprzeciwiali się sekcji skazańców, informując, że byli nękani przez „osoby o chorobliwym umyśle” prośbami o zgodę na oglądanie ciała. W Kolegium Chirurgów wywieszano afisz, który informował, że w czasie sekcji na sali mogą znajdować się tylko członkowie Trybunału Asystentów.
Przeciwnicy uchylenia Murder Act podnosili sprzeciw. Według nich brak ryzyka poniesienia kary po egzekucji osłabiłby prawo. Jednak redaktorzy czasopisma „The Lancet” nie wierzyli, że kara sekcji zapobiegnie zbrodni w ogóle: „Byliśmy i jesteśmy mocno przekonani, że żadna ludzka ręka nie została jeszcze powstrzymana od przelania ludzkiej krwi przez strach przed sekcją po śmierci”.
Zaczęto za to zastanawiać się, w jaki sposób można by legalnie zaopatrzyć szkoły anatomiczne. John Abernethy poczynił sugestię w Hunterian Oration [doroczny wykład w Królewskim Kolegium Chirurgów, nazwany na cześć Johna Huntera, odbywający się 14 lutego, w dniu urodzin swego patrona, którego celem jest opiewanie zasług anatomii, filozjologii i chirurgii — przyp. autorki], że na sekcje powinny być oddawane ciała osób, po które nikt się nie zgłosił. W praktyce byłaby to najbiedniejsza część społeczeństwa:
Osoba, bez względu na status lub majątek, po której ciało nie zgłosili się najbliżsi krewni, powinna zostać poddana sekcji (…). Gdyby dyrektorzy szpitali w przytułkach i więzieniach postanowili, że zwłoki każdej osoby, która umarła w tychże instytucjach, a o których wydanie nie zwrócili się najbliżsi krewni, powinny zostać przekazane chirurgowi w placówce na sekcję (…) jestem przekonany, że w dużym stopniu przyczyniłoby się to do wzrostu wiedzy anatomicznej wśród członków naszego zawodu (…). Lub można by ustanowić prawo mówiące, że ciało osoby bez względu na status lub majątek lecz nieodebrane przez krewnych, powinno zostać poddane sekcji i w ten sposób można uzyskać wielkie dobro publiczne.
Podobną opinię miał Thomas Southwood Smith, który promował wykorzystanie ciał nędzarzy ze szpitali i przytułków. Przywoływał system działający w Paryżu, gdzie chirurdzy otrzymywali nawet dwa tysiące sztuk zwłok ze szpitali rocznie, co było liczbą wystarczającą, aby wykształcić wszystkich studentów.
Problem w takim postrzeganiu rzeczywistości polegał na tym, że wedle tego pomysłu ubodzy byli zrównywani z mordercami.
Osoba ukrywająca się pod pseudonimem Praktyczny Anatom w broszurce An address to the British public, on the late horrible system of burking pisze, że niewiele jest osób, które nie mają żadnej rodziny bądź przyjaciół „którzy wyrwą jego szczątki z prosektorium” i że „obecnie niewielu jest takich ludzi, którzy nie należą do jakiegoś klubu lub towarzystwa dobroczynnego, które przewiduje sfinansowanie ich pogrzebu”. Los obiektu w prosektorium „spadałby najczęściej na rozpustnych lub porzuconych, którzy przez swe występki i zbrodnie utracili ów szacunek społeczeństwa, który zawsze był przyznawany dobremu człowiekowi jakkolwiek biedny by nie był”. W opinii Praktycznego Anatoma najłatwiej byłoby użyć ciał prostytutek:
W samej tej metropolii jest ponad sześćdziesiąt tysięcy kobiet, których chleb powszedni pochodzi z zarobków z prostytucji. To trzykrotnie większa liczba niż mężczyzn, którzy na co dzień żyją z rabunku i innych przestępstw. Jeśli kiedykolwiek miały jakichś przyjaciół, zostały przez nich dawno porzucone z powodu ich niemoralnego zachowania.
Filozof i polityk, Jeremy Bentham, w 1826 roku przedstawił Robertowi Peelowi projekt ustawy o anatomii. Zaproponował, by wszyscy pacjenci szpitali złożyli podpis, że udzielają zgody na poddanie się sekcji w przypadku śmierci (sam przekazał swoje ciało doktorowi Southwoodowi Smithowi na poczet badania anatomicznego; publiczny pokaz sekcji odbył się po śmierci Benthama w czerwcu 1832 roku).
Większość pacjentów szpitali stanowiła biedota. Peel odrzucił tę sugestię. W kwietniu 1828 roku na prośbę Henry’ego Warburtona powołano Komisję Specjalną ds. Anatomii w celu zbadania, w jaki sposób szkoły anatomiczne pozyskują ciała do sekcji. Zeznawali najważniejsi nauczyciele anatomii oraz trzech rezurekcjonistów.
Pierwszym świadkiem był sir Astley Cooper, który zeznał, jak ważna jest sekcja zwłok w edukacji medycznej: „Bez przeprowadzenia sekcji nie może być anatomii. Anatomia jest naszą gwiazdą polarną, bo bez niej chirurg nie może nic uczynić, a już na pewno nic dobrego”. Poinformował również, że liczba ciał, nawet tych nielegalnie wydobywanych z grobów, jest niewystarczająca dla studentów, dlatego zmuszeni są oni do kształcenia się w innych krajach. Wedle jego wiedzy w Paryżu studiowało stu pięćdziesięciu studentów angielskich.
Jeśli chodzi o opinię na temat aktualnie obowiązującego prawa skazującego morderców na sekcję, Cooper oznajmił, że „prawo nakazujące sekcję morderców jest największym piętnem dla anatomii i jest niezwykle szkodliwe dla nauki”. James R. Bennett zeznał, że musiał zamknąć prywatną szkołę z uwagi na koszty związane z zakupem zwłok. Jako początkujący nauczyciel płacił za obiekty więcej niż pozostali: „Za obiekt płaciłem czternaście gwinei, studenci płacili mi za niego osiem gwinei, czyli zwyczajową sumę, którą płacą studenci za martwe ciało w Londynie”. Raport końcowy Komisji sugerował, że średnia cena ciała osoby dorosłej wynosiła cztery gwinee, przy czym w połowie XVIII wieku ciało kosztowało zaledwie jedną, a na początku wieku XIX. nawet szesnaście gwinei. Były to dane pozyskane od chirurgów z czasu ich nauki i praktyki.
Herbert Mayo zasugerował, że biedni nie przywiązują wagi do tego, co stanie się z ich ciałami po śmierci: „Nigdy nie zaobserwowałem żadnych uczuć wśród biedoty w odniesieniu do przeprowadzenia badania lub sekcji w ich własnym ciele. W związku z tym nie wierzę, że przewidywanie sekcji (w przypadku, gdy żadni przyjaciele nie odebrali ich ciał, by dokonać pochówku) byłoby źródłem niepokoju lub obaw wśród ciężko chorych pacjentów w przytułkach, szpitalach parafialnych i tym podobnych placówkach”.
„Należy pamiętać” — oświadczył ponadto — „że chirurdzy nie mają innego wyjścia niż rozpoczynanie praktyki na biedocie, gdyż bogaci zatrudniają jedynie tych, o których wiadomo, że już praktykowali swoją sztukę. W związku z tym ważne jest, zwłaszcza w interesie biednych, by chirurdzy i zawodowcy każdego rodzaju, jeszcze przed rozpoczęciem praktyki, byli dobrze wykształceni”.
Somerville zeznał, że przez rok studiował w Paryżu i według niego Francuzi nie mieli nic przeciwko sekcjonowaniu ciał. Wszystkie instytucje przypominające angielskie przytułki oddawały do szkół anatomicznych zwłoki zmarłych, po które nikt nie zgłosił się w ciągu doby od zgonu. Z kolei straceni przestępcy, zgodnie z Kodeksem Napoleona, wydawani byli krewnym — nie poddawano ich sekcjom.
Ostatecznym celem Komisji Specjalnej ds. Anatomii było uchwalenie prawa, które pozwalałoby anatomom na pozyskiwanie z przytułków, więzień i szpitali ciał, po które nie zgłosił się żaden krewny.
Z informacji zebranych przez komisję w stu dwudziestu dziewięciu londyńskich parafiach wynikało, że prawie cztery tysiące osób zmarło w przytułkach w 1829 roku. Trzy tysiące zostało pochowanych na koszt parafii, a grobu tysiąca z nich nie odwiedzili żadni krewni. Statystyki te uzasadniały projekt ustawy.
Gazeta „The Times” tłumaczyła swoim czytelnikom, dlaczego postulat oddawania ciał nędzarzy na sekcję jest dobrym pomysłem:
Mamy świadomość, że ten plan będzie wywoływał pewne sprzeciwy i może dostarczyć — jak już dostarczał — żyznego podłoża dla przesadzonych deklaracji i obłudnych bredni o prawach i trudach życia biednych. Lecz mamy przykład innych krajów, by zademonstrować, że takie prawo dobrze działa tam, gdzie jest już od dawna wprowadzone. A my mamy teraz tylko wybór pomiędzy jednym złem a drugim, w którym to przypadku proponowany projekt wydaje się o wiele mniejszym [złem].
Ale jak to w historii bywa — ani debaty, ani komisje nie działają tak mocno na zmianę prawa, jak silne wzburzenie przerażonego społeczeństwa. Tak też stało się po morderstwach popełnionych w Szkocji przez Williama Burke’a i Williama Hare’a. Panowie w ciągu dziesięciu miesięcy w 1828 roku zabili szesnaście osób, notabene bezdomnych i biednych, po czym ciała sprzedali anatomowi Robertowi Knoxowi. Na mocy Murder Act Burke skończył na stole sekcyjnym Knoxa po egzekucji w dniu 28. stycznia 1829 roku.
Z powodu zbrodni popełnianych przez tę dwójkę powstał czasownik to burke, oznaczający zabicie poprzez uduszenie celem sprzedaży ciała szkole anatomicznej, a na ulicach rozpoczęła się masowa panika. Nie chodziło już o wygrzebywanie zmarłych i bezczeszczenie ich miejsc wiecznego spoczynku, ale o mordy, których ofiarą mógł paść każdy. Nikt nie był bezpieczny, a gazety rozpisywały się o domniemanych przypadkach burkingu.
Projekt Anatomy Act
Wynikiem ustaleń Komisji był projekt ustawy o anatomii Warburtona o tytule Projekt ustawy o zapobieganiu bezprawnej ekshumacji ludzkich zwłok oraz o regulacjach dla szkół anatomicznych. Wedle zwolenników ustawy burking miał magicznie zniknąć, gdy tylko anatomowie będą mieli dostęp do wystarczającej liczby ciał na sekcje. Projekt ustawy odczytany został po raz pierwszy 5. maja 1829 roku, a drugie czytanie odbyło się 15. maja.
W artykule w „The Lancet” można przeczytać, że redakcja nie waha się przyznać, że jeśli projekt ten wejdzie w życie:
(…) nie przyniesie żadnych pożądanych skutków, które zdają się przewidywać jej orędownicy. Doświadczenie daje nam pewność, że jeśli projekt stanie się ustawą parlamentarną ani nie ułatwi studiowania anatomii, ani nie położy kresu obrzydliwemu systemowi ekshumacji ani też nie zapobiegnie mordowaniu ludzi za cenę ich zwłok.
Założenie projektu było takie, że osoby uznane winnymi ekshumacji ludzkiego ciała z cmentarza lub krypty bądź asystowania w takim procederze, powinny być pozbawione wolności na okres nieprzekraczający sześciu miesięcy za pierwsze przestępstwo i dwóch lat za kolejne. W przypadku śmierci pacjenta szpitala bądź przytułku — jeśli żaden krewny nie zgłosiłby się po ciało w ciągu siedemdziesięciu dwóch godzin, miało ono zostać zabrane i poddane sekcji. Proponowano również możliwość dobrowolnego przekazania swojego ciała dla celów nauki po śmierci. W takim przypadku wykonawcy testamentu mogli postąpić zgodnie z ostatnią wolą zmarłego lub odmówić jej. Wszystkie ciała po sekcji miały być chowane, a za wykrycie ciała w nielicencjonowanej placówce groziła kara. Istniała realna groźba, że biedni przestaliby przychodzić do szpitali i przytułków, wiedząc, że po śmierci ich ciała miałyby być krojone jak ciała pospolitych przestępców. „The Lancet” w taki sposób skomentował pomysł pana Warburtona:
Pierwszą rzeczą, która powoduje decydujący sprzeciw wobec tego dokumentu, jest pominięcie klauzuli uchylenia ustawy, skazującej morderców na sekcję ich ciał po egzekucji. Publiczne uprzedzenia wobec praktyki dysekcji muszą istnieć i będą istnieć tak długo, jak długo to nieskuteczne, absurdalne i barbarzyńskie prawo będzie hańbić nasz zbiór ustaw. Ludzie naturalnie pytają: jeśli sekcja nie jest karą i poniżeniem, dlaczego miałaby być wymierzana najgorszym przestępcom? Albo: jeśli dysekcja ma być karą i poniżeniem, na jakiej zasadzie człowieczeństwa lub sprawiedliwości ma być nakładana przez ustawę na ciała niewinnych i nieszkodliwych biedaków? Kto, sprawując pieczę nad nieodebranymi ciałami, podda je sekcji, podczas gdy proces ten jest uważany przez ustawodawcę kraju za karę, którą można wykonywać tylko na ciałach najbardziej bezdusznych i zimnokrwistych przestępców?
Nauczyciele z prywatnych instytucji bez licencji z korporacji medycznych byli zaniepokojeni faktem, że już za chwilę mieli się stać nieautoryzowanymi nauczycielami bez uprawnień do korzyści wynikających z ustawy. Uważano, że ustawa uderza w małe szkoły, a nauczanie przeniesie się tylko do tych dużych i szpitalnych. „The Lancet” jak zawsze krytycznie komentował pomysł zmonopolizowania nauki anatomii:
Ustawa o anatomii pana Warburtona (…) została odrzucona przez Lordów i to bardzo słusznie. Ponieważ pozostawiła nietknięty korzeń tego zła, które, jak twierdził, chciał wyplenić. Ustawa dała dodatkowe uprawnienia Kolegium Chirurgów! Dobry Boże! Tego Kolegium, z którego monopolistycznego działania wyrosła cała rasa burkerów!
Królewskie Kolegium Chirurgów wycofało swój patronat, kiedy jego członkowie zdali sobie sprawę, że pomysł kontrolowanego przez rząd systemu licencjonowania nauczycieli ograniczy ich przywileje.
Projekt Warburtona przeszedł przez Izbę Gmin, ale upadł w Izbie Lordów. Lordowie odrzucili projekt, opowiadając się za prawem ubogich do godnego pochówku i popierali ich niechęć do poddawania się praktykom nakładającym na nich po śmierci łatkę mordercy. Redakcja „The Lancet” chwaliła się, że to dzięki nim projekt tej okrutnej ustawy upadł: „Nasza prośba przedłożona władzom ustawodawczym Izby Lordów doprowadziła do odrzucenia Ustawy o anatomii — ustawy, która proponowała »zalegalizowanie« sprzedaży ludzkich ciał, a tym samym stanowiła, naszym zdaniem, pokusę popełnienia tych zbrodni, którym ma zapobiegać”.
Sytuacja zmieniła się pod koniec 1831 roku, gdy na światło dzienne wyszły makabryczne informacje. W Londynie John Bishop i Thomas Williams dokonali burkingu kilku osób. Kraj znów zalała fala burkofobii.
Okrucieństwa Bishopa i Williamsa wydawały się zagrażać spokojowi każdej rodziny, a opinia publiczna w naturalny sposób zainteresowała się kwestią podjęcia środków mających na celu zapewnienie obiektów do wykładów anatomicznych w sposób, który zlikwidowałby obrzydliwą, bezbożną i nielegalną profesję rezurekcjonistów i na zawsze usunął wszelką pokusę do popełniania tego nowego i najstraszniejszego rodzaju morderstwa zwanego burkingiem. Możemy chlubić się doskonałością naszych aktów prawnych — a w pełni naszej zarozumiałości możemy wyobrażać sobie, że jesteśmy daleko lepsi od wszystkich innych narodów w konstruowaniu kodeksu prawnego — ale w jakim innym kraju niż ten, zapewniającym, że jest oświecony przez cywilizację, zbrodnia burkingu była kiedykolwiek znana? A przecież nauka rozwinęła się równie szybko w tych krajach, w których nigdy zbrodni tej nie było, jak i tu, gdzie została posunięta do stopnia prawdziwie przerażającego w swej naturze i haniebnym do narodu, w którym była praktykowana. (…) Studia nad życiem rezurekcjonisty byłyby nie lada źródłem wiedzy o ludzkim charakterze w jego najbardziej zdeprawowanych i zdegenerowanych usposobieniach; można bowiem twierdzić, że żaden człowiek nie poddałby się straszliwej pokusie ekshumacji zgniłych zwłok, dopóki jego serce nie zostałoby zasuszone i wypalone przez większość rodzajów zbrodni, jakie znane są ludzkości. Musimy przyznać, że może to być odosobniony przypadek, ale jeśli weźmiemy pod uwagę, że według obliczeń Bishopa, o ile jego zeznania są w ogóle wiarygodne, w ciągu kilku lat, kiedy imał się swojego obrzydliwego zajęcia, pozbył się prawie tysiąca ciał, a każde z nich przeciętnie przyniosło mu dziesięć funtów zysku, mamy tu niemal niewiarygodną sumę dziesięciu tysięcy funtów. Kwotę, jaką w ciągu kilku lat zarobił przez nielegalny i ohydny proceder, a która sama w sobie jest wystarczającym dowodem na to, że tak długo, jak długo będzie istniała pokusa, jaką jest możliwość zbycia zwłok, rezurekcjoniści będą wciąż działali. Choć ostatnie ujawnienia mogą skutecznie powstrzymać popełnienie morderstwa po tym, jak uwrażliwiono ewentualnych nabywców martwych ciał na zbadanie ich źródła. Gdy jednak weźmiemy pod uwagę okropne skutki zachęcania pewnej grupy ludzi do popełniania czynów zabronionych przez prawo — usprawiedliwiając błąd zarzutem, że można z niego wyciągnąć korzyści, lecz wiedząc, tak jak my, że jedna zbrodnia zawsze pociąga za sobą drugą — jeśli weźmiemy pod uwagę wstrząsający fakt, że morderstwo jest faktycznie popełniane w celu uzyskania dziesięciu lub dwunastu gwinei za obiekt, opinia publiczna ma prawo domagać się interwencji ustawodawcy w celu legalizacji zaopatrzenia w ciała sali wykładowej i skutecznego powstrzymania okropnego handlu rezurekcjonistów. Nie da się czytać spowiedzi morderczych złoczyńców Bishopa i Williamsa bez uczucia najgłębszej nienawiści. [The history of the London burkers, Anonim]
Dwanaście dni po egzekucji gangu z Bethnal Green Henry Warburton przedstawił drugą wersję ustawy o anatomii. „The Lancet” od razu przypomniał pierwszy projekt ustawy, który ich zdaniem był czystym złem i przyznawał dodatkowe uprawnienia „starym torysowskim korporacjom medycznym”, faworyzował szkoły przyszpitalne i umniejszał szkoły prywatne.
Nowa ustawa przeszła przez obydwie izby i stała się prawem w dniu 1. sierpnia 1832 roku. Na jej mocy sekretarz stanu w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych Wielkiej Brytanii oraz główny sekretarz Irlandii zostali upoważnieni do udzielania licencji anatomicznych. Na wniosek podpisany przez dwóch sędziów pokoju mogła je otrzymać każda osoba uprawniona do wykonywania zawodu lekarza, każdy profesor lub nauczyciel anatomii oraz student uczęszczający do jakiejkolwiek szkoły medycznej.
Artykuł 7. tej ustawy oddzielił rolę krewnych od „prawnego właściciela”. Zgodnie z prawem, gdy wykonawca testamentu lub inna strona będąca legalnie w posiadaniu ciała osoby zmarłej, której powierzono ciało celem pochówku (a nie jest przedsiębiorcą pogrzebowym), może zezwolić na badanie anatomiczne. Chyba że według wiedzy tej osoby zmarły wyraził wcześniej życzenie (na piśmie lub ustnie, w obecności dwóch lub więcej świadków i w czasie choroby, na którą ostatecznie zmarł), aby ciało nie zostało poddane sekcji lub gdy żyjący mąż, żona lub jakikolwiek znany krewny zmarłej osoby nie zgodzi się na sekcję. Artykuł ten uznawał własność ciała, a co za tym idzie prawo do decydowania o zwłokach osobie takiej jak kierownik przytułku — prawnie to taka osoba (a nie rodzina) była właścicielem ciała. Ratyfikował jego pozycję (legalnie posiadał ciało i pozwalał na sekcję), ale nie ratyfikował pozycji małżonka lub krewnych. Ci ostatni mogli jedynie wymagać, by sekcja nie miała miejsca, nie mogli odmówić zgody, gdyż nie było to prawnie zagwarantowane.
Niepiśmienni umierający mogli mieć tylko nadzieję, że świadkowie ich ustnej prośby uszanują ją, a nie poślą ich wprost pod nóż.
Artykuł 10. stanowił, że licencjonowani anatomowie mogą przeprowadzać sekcje zwłok każdej zmarłej osoby pod warunkiem, że zostali upoważnieni do niej przez prawnego właściciela ciała. Artykuł 14. natomiast informował, że licencjonowany anatom nie może zostać skazany za otrzymanie, przetrzymywanie oraz sekcję ciała nawet wtedy, jeśli prawny właściciel, który zezwolił na sekcję, popełnił jakiekolwiek nieprawidłowości.
Poza tym ustawa nie mówiła wprost, że obowiązkiem personelu jest informowanie o śmierci rodziny, co często kończyło się po prostu uznaniem, że nikt po ciało się nie zjawił.
Naruszenie ustawy kwalifikowało się jako wykroczenie, za które groziła kara trzech miesięcy pozbawienia wolności lub pięćdziesięciu funtów grzywny (artykuł 18.). Na dobrą sprawę była to żadna kara. Jednak najważniejszym pozytywnym aspektem całej zmiany był fakt, że ustawa znosiła sekcję ciał morderców (artykuł 16.).
W pierwszym roku po uchwaleniu ustawy anatomowie otrzymali prawie czterysta zwłok z przytułków.
W momencie podpisania ustawy w Wielkiej Brytanii, na kontynencie europejskim od dawna istniały odpowiednie akty prawne, które uniemożliwiły narodziny profesji rezurekcjonistów, a sprzyjały rozwojowi medycyny. Jak zeznał przed Komisją William Lawrence:
Spotykam wielu lekarzy z Francji, Niemiec i Włoch i odkryłem podczas kontaktu z nimi, iż anatomia jest uprawiana z większym powodzeniem w tych krajach niźli w Anglii. Jednocześnie wiem z ich licznych cennych publikacji na temat anatomii, że są daleko przed nami w tej nauce. Nie mamy w ogóle żadnych oryginalnych prac wzorcowych godnych obecnego stanu wiedzy. (House of Lords, 1829)
W ustawie nie było informacji na temat karania rezurekcjonistów, uznano bowiem, że jest to wykroczenie wobec zwyczajowego prawa. Czy porywacze ciał zaprzestali swojej działalności? O rezurekcjonistach coraz mniej pisano w codziennej prasie, jednak wciąż zaopatrywali szkoły. Ostatnim przypadkiem porywania ciał była sprawa kościelnego z Sheffield, Isaaca Howarda, który w 1862 roku został zatrzymany i skazany na trzy miesiące więzienia za zaopatrywanie Sheffield Medical School w nielegalnie zdobyte obiekty.
Co się stało z najsłynniejszym gangiem rezurekcjonistów? Ben Crouch, przywódca gangu z Borough, jeszcze w 1817 roku zmienił branżę, uzyskał specjalną licencję i w czasie wojen mógł przebywać na polu bitwy, gdzie wyrywał zmarłym zęby, by potem je sprzedać. Przy okazji rabował zwłoki z kosztowności. Po oszukaniu wspólnika został skazany na więzienie, a po wyjściu zmarł w nędzy. Bill Harnet, który był rzekomo ulubionym porywaczem ciał Astleya Coopera, zmarł na suchoty w szpitalu św. Tomasza. Na łożu śmierci kazał obiecać sobie, że jego ciało nie zostanie poddane sekcji. Bill Holliss za zaoszczędzone pieniądze kupił dorożkę, ale źle zrobił, kradnąc od kompana zęby. Wrobiono go w kradzież koni i ostatecznie zmarł w nędzy. Joseph Naples kontynuował karierę rezurekcjonisty do czasu uchwalenia ustawy o anatomii. Potem został przyjęty jako pomoc w prosektorium w szpitalu św. Tomasza.
Czy historia brytyjskiej anatomii z wszystkimi jej ciemnymi stronami wyglądałaby inaczej, gdyby nie uchwalono nigdy Murder Act lub gdyby wycofano się z niej w odpowiednim momencie?
Pokrótce streszczę zeznania lekarzy w czasie posiedzenia Komisji Specjalnej ds. Anatomii, abyście mieli świadomość, skąd na kontynencie czerpano zwłoki do nauki.
We Francji straceni przestępcy byli wydawani krewnym, ich ciał nie poddawano sekcji. Wszystkie ciała, na których studiowano, pochodziły ze szpitali i nie zostały odebrane po śmierci przez rodzinę. W Lejdzie studenckie prosektorium zaopatrywały szpitale z Amsterdamu. „Najwyraźniej nie było tam żadnych uprzedzeń, bo w głównych miastach Holandii odbywały się publiczne wykłady na temat sekcji zwłok” — zeznał Herbert Mayo. Nigdy nie słyszał też w Holandii o praktyce ekshumacji. W Niemieckiej Getyndze każdy umierający w więzieniu lub zakładzie poprawczym oddawany był na cele anatomiczne. Również prostytutki oraz osoby, których nie stać było na pochówek w mieście lub biedacy utrzymywani ze środków publicznych oddawani byli anatomom (zdarzało się nawet, że takie osoby za życia sprzedawały swoje ciała na cele anatomiczne). Jeśli jednak rodzina lub przyjaciele wpłacili odpowiednią kwotę na cele anatomiczne, oddawano im ciało i nie zostawało poddane sekcji. Zmarli w szpitalach nigdy nie trafiali pod nóż sekcyjny na wykładach anatomicznych. Otwierało się ich ciała na miejscu tylko po to, aby zbadać przyczynę zgonu. Gustav Himly podkreślił, że studiował w Getyndze cztery i pół roku i w tym czasie nie stracono nikogo, nie mógł zatem powiedzieć, co się dzieje z takimi ciałami. W Wiedniu, gdzie studentów studiowało prawie ośmiuset, ciała pobierano ze szpitala ogólnego, który mógł pomieścić dwa tysiące pacjentów i zwykle był prawie pełny. Jeśli po zmarłego zgłaszała się rodzina, ciało nie zostawało poddane sekcji (chyba że w celu określenia przyczyny zgonu, jeśli taka była wola lekarza prowadzącego). W Parmie i Bolonii ciała również pochodziły ze szpitali i tak jak w przypadku Wiednia, gdy krewni zgłosili się po ciało i pokryli koszty pogrzebu, zmarły nie zostawał oddany szkole anatomicznej. Jednak zarówno w Austrii jak i we Włoszech ciała odbierano bardzo rzadko. Włoscy skazańcy nie trafiali pod nóż sekcyjny.
Rzeczywiście w żadnym innym europejskim państwie na przełomie XVIII oraz XIX wieku nie kwitł proceder niemalże hurtowej sprzedaży ciał anatomom, nie są też znane przypadki burkingu.
Jedno jest pewne: wszyscy zawdzięczamy kondycję zdrowotną i kompetencje dzisiejszych lekarzy oraz chirurgów biedocie, której ciała przez długi czas służyły jako pomoce naukowe w teatrach anatomicznych całej Europy.